Początek pandemii i jej następstwa były z pewnością wielkim szokiem dla wszystkich. To był okres strachu, niepewności. Nikt tak naprawdę nikt nie wiedział, jak się zachować i jakie może to mieć konsekwencje dla każdego z nas. Oprócz cierpiących ludzi cierpi również gospodarka.

Każdy kryzys sprawia, że jedni zyskują, a inni tracą. W obecnie panującym kryzysie (a w zasadzie jego preludium) wypadałoby się zastanowić: kto traci najbardziej, kto trochę mniej, a kto zyskuje? Trudno uciec od przekonania, że skutki tego kryzysu najbardziej odczują ci najmniejsi, czyli przekładając to na życie biznesowe – najmniejsze firmy, z najmniejszym kapitałem, osoby prowadzące małe lokalne przedsiębiorstwa.

Jako właściciel niewielkiego studia filmowego działającego w Lublinie po ponad roku, od kiedy wszystko się zaczęło, mogę już z pewnej perspektywy i na chłodno omówić to, co się przez ten czas wydarzyło.

Początek pandemii to naturalnie… strach. Marzec-Kwiecień 2020 – zamknięcie gospodarki, zamknięcie lub ograniczenia również naszej branży – branży filmowej. Niemalże w ciągu tygodnia wszyscy klienci odwołali nam realizacje filmowe. Cały potencjalny przychód na najbliższe dwa miesiące został anulowany. Niestety kosztów prowadzenia firmy i życia już tak łatwo anulować się nie da. Pamiętam wtedy moje pierwsze rozmowy ze wspólnikiem Staszkiem, kiedy naprawdę byliśmy przerażeni i nieco podłamani. Zwłaszcza, że poprzedni rok z innych względów też dał nam popalić, a teraz… kolejny kryzys – to naprawdę się dzieje? Okej, to zamykamy firmę, idziemy na jakiś ciepły etat? Tylko gdzie w dobie kryzysu znaleźć pracę? Poza tym zamknąć firmę? Jak? Co to nam da? Poza tym zamknąć ot tak to, co się budowało przez niemalże 10 lat? To wywieszenie białej flagi.

Marcin Kulczycki

Zaczęliśmy więc szukać pomocy, czytać o dofinansowaniach, wsparciach rządowych. Szybko jednak okazało się, że przy naszej strukturze firmy nie możemy liczyć na zbyt wiele. A jednorazowe rządowe wsparcie – 5 tys. zł – na pewno nie uratuje naszej firmy.

Maj 2020 to był czas, w którym już jasno zrozumieliśmy, że na niczyją pomoc liczyć nie możemy i jedynie od naszej kreatywności i uporu zależy, czy nasza firma przetrwa ten czas. Świat „przenosi się do sieci”, a my z naszymi usługami również. Znacznie rozwinęliśmy rozpoczętą jeszcze przed pandemią usługi live streamingu, co okazało się bardzo dobrym posunięciem w perspektywie czasu. Wzrosło też znacznie zainteresowanie filmami rysunkowymi, które w całości byliśmy w stanie realizować z klientem zdalnie. Zaczęliśmy również prowadzić szkolenia on-line. Po krótkim czasie zrozumieliśmy, że da się tak pracować, że klienci wciąż są, może nie zawsze tak chętnie wydają pieniądze na filmy reklamowe jak przedtem, ale rynek jakoś funkcjonuje, tylko w innym wymiarze.

Od czerwca aż do końca roku 2020 okazało się, że pomimo ciągle zmieniających się obostrzeń, mamy niemalże pełny grafik realizacji. Był to efekt dwumiesięcznego przestoju na wiosnę, który wrócił do nas z impetem w okresie letnim. Jak tylko obostrzenia się zmniejszyły, to wielu klientów do nas wróciło, co spowodowało, że do końca roku już nie musieliśmy martwić się o pracę.

Branża produkcji filmowej oraz obszary z nią powiązane, takie jak np. organizacja konferencji, festiwali, koncertów oraz innych wydarzeń, ulegają znacznej zmianie. Widać szeroko rozwinięte usługi hybrydowe, które pozwalają na uczestnictwo fizyczne, jak i on-line. Live streaming i wszelkiego rodzaju połączenia on-line to przyszłość, która z nami pozostanie.

Z perspektywy czasu stwierdzam, że usługi rozwinięte przymusowo dzięki tej niepewności na rynku, pozwoliły nam teraz zwiększyć zakres naszych możliwości. Okres ten też pokazał, jak wiele rzeczy można realizować zdalnie. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż część realizacji blokowanych jest przez obostrzenia lub zachorowania. Patrząc w skali mikro naszego przedsiębiorstwa, na razie wychodzimy z kryzysu obronną ręką, ale tylko i wyłącznie dzięki własnej kreatywności i determinacji. Ci, którzy liczyli na pomoc rządową, albo się przeliczyli, albo faktycznie dostają jakieś wsparcie i zamiast zmieniać swoje strategię firmową, nie robią nic, czekając na lepsze czasy. Czy to sprzyja rozwojowi firm? Nie sądzę.

Niektóre firmy cieszą się z tego, że dostały niemałe dofinansowania od rządu, ale często zupełnie nie myślą o tym, że rząd nie ma żadnych „swoich” pieniędzy, które właśnie w obliczu kryzysu dobroczynnie rozdaje. Rozdawane są nasze pieniądze, nas wszystkich, podatników, i to my wszyscy będziemy je spłacać i oddawać przez wiele, wiele lat w naszych podatkach.

Obecnie niemalże każda branża napotyka na jakieś problemy, zahamowania w biznesie. Kiedy to się zmieni? Uważam, że nieprędko. Mam wrażenie, że niewiele osób patrzy na całą sytuację w skali makro. Większość małych firm czeka tylko, aż zmniejszy się liczba zachorowań i obostrzenia zostaną wycofane. Czy to coś zmieni? Chwilowo i doraźnie być może trochę tak, ale niestety wszystko wskazuje na to, że czeka nas długi i bardzo bolesny ogólnoświatowy kryzys gospodarczy. Wiele małych i średnich firm upadnie, dotacje się skończą, a rynek nie pozwoli im na przetrwanie. Kapitał przesunie się do dużych firm i korporacji, które zmonopolizują rynek. Dopiero za kilkanaście, a może i dłużej lat zobaczymy tak naprawdę, jak bardzo pandemia zmieniła świat.

Marcin Kulczycki – CRT STUDIO